• Menu
  • Menu

Samochodem w Szwecji i Norwegii

Samochodem w Szwecji i Norwegii 08.2014

…wskocz w ten świat…

 Do Szwecji i Norwegii pojechaliśmy w sierpniu 2013 roku na 2 tygodnie, początkowo myśleliśmy o kolejnej wyprawie motocyklowej, ale sprawdzając pogodę, odległości i ilość zabieranych rzeczy, szybko zmieniliśmy zdanie. Pojechaliśmy świetnym samochodem suzuki jimny z którego wymontowaliśmy tylne siedzenia by zabrać najpotrzebniejsze rzeczy tj. plecaki, sprzęt turystyczny (palnik, gaz, garnki, kubki, sztućce, latarki, scyzoryki, namiot, śpiwory, maty), mapę, przewodnik, przewodnik po parkach, wędkę, środek na komary, grę karcianą i co najważniejsze dużo jedzenia :). Kupiliśmy bilety na nocny rejs promem z Nowego Portu do Nynashamn (2 + wypoczęci, a rejs nie trwał wieki). Przypływając rano – mieliśmy cały dzień na dojazd do pierwszego przystanku.

W domu obgadaliśmy plan wycieczki, a mapa Google wyznaczyła trasę, którą po drodze ulepszaliśmy o ciekawe, przypadkowo napotkane miejsca.

Witaj Skandynawio!

Noclegi – spaliśmy na terenie parków, polach namiotowych i na dziko. Raz szukając campingu okazało się, że zaznaczone na mapie pole namiotowe nie istnieje. Na szczęście, przypadkowo spotkani ludzie byli właścicielami „plaży” nad morzem, bez problemu mogliśmy spędzić tam noc. Po raz pierwszy widziałam dzień polarny.

Pogoda w tym terminie dopisała, było rześko, słonecznie i bardzo zielono.

Mora – w drodze do Mora trafiliśmy na fajny zlot starych samochodów. Szwedzi siedzieli na krzesłach, robili grilla, pili piwo, podziwiali stare auta i nas! Wjechaliśmy w sam środek parady :D. Sama Mora jest  urokliwa, położona pomiędzy jeziorami Siljan i Orsasjon. W Mora robione są jedne z najlepszych noży survivalowych. Noże wykonane są przy wykorzystaniu najnowszych technologii, robione są ze szwedzkiej stali węglowej lub nierdzewnej. Mówią również, że prosta solidna stal idealnie sprawdza się w outdoorowych narzędziach. W okolicy znaleźliśmy idealne miejsce na pierwszy nocleg (na dziki nocleg).

Park Fulufjallet

– na terenie jest gęsty, dziewiczy las i strome skaliste kaniony, podczas przyjemnego spaceru w górę i w dół podziwialiśmy Njupeskär czyli najwyższy w Szwecji wodospad (93 m). Do wodospadu ze względu na dużą liczbę turystów, wyznaczony jest jeden kierunek. Z powrotem wracaliśmy przez stary las, z potężnymi kilkusetletnimi świerkami i sosnami, gdzieniegdzie młodszymi brzozami. Drzewa są gęsto obwieszone brodaczkami, z tabliczek informacyjnych dowiedzieliśmy się, że wiele drzew ma około 500 lat. Trasa jest porządnie przygotowana są poręcze i schody. W parku jest 140 km oznaczonych szlaków pieszych, na których stoi 5 chat z możliwością nocowania, oraz 10 chat dziennych przeznaczonych na odpoczynek. Najwięcej turystów wybiera trasę nad wodospad. Na pozostałych szlakach nie powinno być tłoczno.

Park jest ciekawy i wart zobaczenia, znajdziemy w nim dużo gatunków mchów, porostów, grzybów oraz śpiewające ptaki, a z napotkanych strumieni można śmiało pić wodę.

Niedaleko parkingu jest sala edukacyjna, w której zobaczyliśmy zmiany zachodzące w przyrodzie – w zależności od pory roku, zwierzęta jakie zamieszkują park, a także wsłuchaliśmy się w szum strumyków górskich.

Rezerwat Przyrody Rogen – to odludzie jest w środkowej Szwecji przy samej granicy Norweskiej. W Rogen wybraliśmy się na dwu dniowy trekking z noclegiem (około 30 km). Rezerwat charakteryzuje się niewysokimi górami, bardzo czystymi zimnymi jeziorami i rzekami pełnymi ryb, których nie udało się złowić bo złamaliśmy wędkę :)) (pamiętaj.. jeśli chcesz beztrosko łowić ryby, dodatkowo należy wykupić pozwolenie na połów). Maszerując po dobrze oznaczonych szlakach podziwialiśmy poskręcane sosny, obwieszone porostami, bagna, wrzosowiska, które ciągną się kilometrami. Na terenie parku oraz w okolicy spotkaliśmy stada reniferów. W Rogen nie ma tłumów jest cicho i spokojnie – świetne miejsce na odpoczynek, wędrówki, kajaki, kanu, które można wypożyczyć po stronie Szwedzkiej jak i Norweskiej.

Jadąc (drogą 84 między Funnasdalen a Tannas) dotarliśmy do miejsca – krateru meteorytowego pochodzącego z przed 2000 lat, krater ma 44 metry średnicy.

Droga Atlantycka – lubię mosty, wysokości i dziwne drogi, więc jak nie przejechać się powykręcaną drogą mającą 9 km? Motocyklem, rowerem na pewno są większe doznania. Droga rozciąga się między miastami Kristiansund i Molde oraz prowadzi przez uroczą wyspę Averøy z drewnianym kościołem Kvernes. Na trasie są 4 punkty widokowo-wypoczynkowe.

Alesund –  miasto (podobno bardzo turystyczne) portowe ma swój klimat a budynki ozdobione są wieżyczkami. Alesund jest dobrym miejscem wypadowym np. na ptasią wyspę Runde czy fiord Geirangerfjorduna.

Runde – oo rany! ta mała, urokliwa wysepka skradła mi serce. Wyspę całą schodziliśmy, na ścieżkach mało ludzi (co nas zawsze cieszy), a po wdrapaniu się na samą górę widok na Morze Północne i ilość ptaków siedzących na skałach była niesamowita.Jednego dnia wiało i padało, ale to nas nie odstraszyło i zafundowaliśmy sobie wycieczkę łodzią dookoła wyspy by podglądać kolonie ptaków morskich. Ciemne skały pokryte były białymi plamami głuptaków, a w pochmurne niebo wzbijały się bieliki. Od czerwca do połowy sierpnia oraz w pełnym słońcu ta wyspa musi wyglądać jeszcze lepiej, w tym czasie na wyspie spotkacie maskonury.
Po powrocie przeglądałam zdjęcia w internecie i powiem, że nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak pobyt tam na miejscu, może zależy to od pogody, dnia i nastawienia. Obiecałam sobie, że jeszcze tam wrócę i sprawdzę swoje odczucia za parę lat.

Droga Troli – na drodze tłoczno, ale to zupełnie mi nie przeszkadzało, za każdym zakrętem czekał na nas piękny widok. Droga ma 106 km i przebiega między jeziorem Langvatnet a mostem Sogge w Romsdal. Mijanie się z samochodami, autokarami dodawało dodatkowych wrażeń oraz strachu. Na szczycie Drogi Troli wybudowano platformę widokową, oraz sklep z pamiątkami – drogimi pamiątkami.

Boyabreen, Supphellebreen – lodowiec, zatrzymaliśmy się na mały spacer by zobaczyć dwa jęzory lodowca, ale tak jak na drodze śnieżnej nie było śniegu tak tu jęzory szybko topniały. Podobno Boyabreen, jest warty zobaczenia ponieważ jest (chyba był) najszybciej poruszającym się lodowcem w Norwegii. Przed lodowcem jest mroźne jezioro. Po jeziorze w sezonie kursują łodzie przewożące turystów.Na lodowiec Jostedalsbreen są organizowane wyprawy o różnym stopniu trudności, my wybraliśmy krótki spacer, wyznaczonym szlakiem w dolinie z podejściem pod lodowiec (30 min w jedną stronę).

Aurlandsfjellet – 44 km „Śnieżnej Drogi” tylko szkoda, że nie była śnieżna, nie udało się zobaczyć drogi z obrazka bo śnieg się zwyczajnie rozstąpił (może to znak ocieplenia klimatu?). Znad fiordu Leardalsfjorden szosa pnie się serpentynami stromo w górę, powyżej górnej granicy lasu. Na wysokości 1300 m n.p.m mimo, że nie było śniegu to i tak panorama zachwyca, droga prowadzi obok kilku małych jeziorek. Zniżając się na wysokość poniżej 1000 m widać cały fiord a w dole miasteczko Aurland leżące przy rzece. Szosą dojechaliśmy do fiordu Aurlandsfjorden i wjechaliśmy do tunelu – najdłuższego na świecie o długości 24.5 kilometra. Co 6 km znajdują się poszerzenia tunelu i wielkie „skalne komnaty”, które mają fioletowe oświetlenie.

Laerdal – dolinę charakteryzuje kontrastowy krajobraz płaskiego dna i stromych zboczy górskich. W Laerdal jest wiele historycznych dróg, które przemierzali królowie Norwescy. Wybraliśmy trasę: ok 7km. Widzieliśmy kościół Borgund, który jest najlepiej zachowany w całej Norwegii kościołem klepkowym, zbudowanym w 1180 roku przy użyciu 2000 belek i desek. Sverrestigen – stara ścieżka konna, Husum – stare gospodarstwo rolne, które 1834 zostało przekształcone w stacje pocztową i hotel. Vindhellavegen z 1843 r. („Droga Wiatrów”), Jest to bardzo kręta droga prowadząca po stromych pochyłościach na zboczach gór (najwyższy punkt 480m) i oparta jest na wysokich kamiennych ścianach. Na dole drogi zachowały się stare barierki ochronne. To był przyjemny i tajemniczy spacer.

Po Szwecji i Norwegii podróżuje się bardzo dobrze są wyznaczone duże parkingi, gdzie można odpocząć, zjeść a  nawet się umyć.

Na sam koniec naszej wyprawy, odwiedziliśmy Sztokholm i Vasa muzeum, w którym znajduje się jedyny siedemnastowieczny statek na świecie, który przetrwał do dzisiaj. Statek jest duży, ozdobiony setkami rzeźb i zachowany prawie 95 procentach w oryginale.

Biorąc pod uwagę brak miejsc postojowych, kolejkę po bilety i tłumy w środku wniosek jest jeden (pamiętaj – jedź jak najwcześniej) widać, że jest popularną atrakcją turystyczną Sztokholmu. Otwarcie czerwiec – sierpień od 8.30 do 18.00.

Po wyjściu z muzeum, na parkingu, przy naszym samochodzie stał pan sprawdzając czas naszego biletu (tak przekroczyliśmy około 1h) na szczęście, nie mógł znaleźć naszego adresu zamieszkania, podbiegliśmy z uśmiechem i załatwiliśmy sprawę.Wróciliśmy do domu bezpiecznie i bez mandatu.

 

 

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *